czwartek, 27 maja 2010

4.

"Gdzie ja jestem? Czy oni musieli mieć takie pomysły?" - cały czas to samo krążyło po głowie Basi. Była zła. Jest w lesie, ale skąd las w jej własnym domu?? Czy to normalne przy przyłowywaniach umarłych z zaświatów? A może to jej przyszłość? Te rozymyślenia przerwała jej kobieta, która szła przed siebie z oczami przewiązanymi czerwona wstążką i ślepym psem. "Dziwna para" - pomyślała, i nie zwracał juz na nich większej uwagi. Dopiero gdy kobieta przechodziła obok niej, odwróciła wzrok od ślimaka, pełzącego po trawie. Myślała że jej nie widzi. Dopiero kiedy pies zaczął warczeć, kobieta się odezwała :
- Memfis, cicho! - miała cichy, ale ostry głos - To obcy!
- Przepraszam - Basia nie lubiła , gdy ktoś nazywał ją w ten sposób - Ale nie jetsme obca. Mam takie same prawa jak pani!
- Och, te ludzkie dzieci. - powiedziała do siebie kobieta, nadal z zawiązaną na głowie wstążką
- Pani też była dzieckiem - ciągnęła konwersacje Basia
- A właśnie że nie, Moja droga! Wiesz kim ja w ogóle jestem?
- Nie, nie wiem.
- Jestem Hera - kobieta zdjęła czerwoną wstążkę i wyjęła z kieszeni wachlarz z pawich piór, zamachała nim, jak to robią prawdziwe damy - Poznajesz mnie?
- Yyyy...może...
Hera zrobiła obrażoną minę. "Co ja tak uraziło"? - zaczęła gorączkowo myśleć Basia.
- Może niech pani mi chociaż powie, gdzie jestem?
-  Jesteśmy na Polanie Melie.
- A to daleko od Warszawy?
- A vo to Warszawa? Nowy gatunek Gholi? Czy coś mnie ominęło? - zapytała Heraz z widocznym zainteresowaniem - A właśnie! Ominęło! Musze pędzić na Wiec Pożegnalny! Zupełnie wyleciało mi to z głowy, na Izydę!

Basia nie zdązyła zapytac o co chodzi, bo Hera już zniknęła w chmurze pyłu. Wraz z psem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz