
- Hej, coś się stało? - zapytał głębokim, aksamitnym tonem.
- Co? - zapytała - Oh, nie nic. Po prostu mnie przestraszyłeś...
- Ach, nie chciałem cie przestraszyć. Przepraszam.
-Nie ma sprawy. - powiedziała i nerwowo odgarnęła czarne kosmyki. Zawiał wiatr i liście zawirowały w ogół drobnej osóbki, na pozór nie groźnej.
- Jestem Robert, a ty...?
- Oh...- Megera nie wiedziała co powiedzieć, czy wyjawić swoje prawdziwe imię? - Oh!
- Co się stało?
- Yyyy...nie wiem jak sie nazywam - zachlipała mu w ramię. To był oczywiście blef, a Megera była w tym mistrzynią. Z radością zauważyła że Robert ślicznie pachnie : wodą toaletową [perfumami] , płynem do prania, lasem i zmęczeniem. On odwzajemnił uścisk i zaczął ją całować we włosy mrucząc przy tym "Wszystko będzie dobrze. To pewnie tylko chwilowa amnezja. Zaraz sobie wszystko przypomnisz". Megerze podobała się ta sytuacja, nawet ją bawiła. Nagle na horyzoncie pojawił się inny chłopak, równie przystojny. Gapił się na nich, najwidoczniej stał tam już wcześniej. "Nie jestem Afrodytą! Jeden chłopak do zabawy w zupełności mi wystarczy!", zganiła się w duchu.
Super blog, zapraszam do siebie: http://oczywampira2.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuń